Jak się czułeś po przebiegnięciu 70 kilometrów ultramaratonu, co dla przeciętnego człowieka jest raczej miesięcznym dystansem?
Michał, moim zdaniem przebiegnięcie takiego dystansu jest możliwe dla każdego ale na pewno nie bez przygotowania. Nie zmienia to jednak faktu, że większość osób prawdopodobnie nie przebiegnie nigdy takiego dystansu nawet w okresie całego kwartału bo nie podejmie się w ogóle biegania. Z jednej strony rozumiem takie osoby, bo sam uprawiam aktywnie sport po naprawdę długiej przerwie dopiero od początku tego roku. Z drugiej strony wiem jednak, że brak aktywności fizycznej ma bardzo zły wpływ zarówno na nasze ciało jak i umysł. Na marginesie mogę Ci powiedzieć, że w sierpniu 2019 r., czyli w 8 miesiącu biegania, przebiegłem dystans 500 km i wcale nie było to okupione jakimiś wielkimi nieobecnościami w domu, a już na pewno we wszystkie dni sierpnia normalnie byłem w pracy. Fakt – na weekendach znikałem na jakieś 3-4 godziny żeby pobiegać więcej, ale robiłem to w godzinach porannych i najczęściej po 9tej rano byłem już w domu. Na tygodniu biegałem natomiast rano nieco więcej niż godzinę. Pytaniem otwartym pozostawiam dla kogo wyobrażalnym jest że w sierpniu biegając tylko w takim wymiarze czasowym można było przebiec ponad 500 km … od razu mówię, że dla mnie nie było i kiedy podliczyłem kilometraż byłem w szoku !!! Finalnie w sierpniu przebiegłem chyba kilkakrotnie więcej niż przejechałem samochodem ponieważ akurat nie miałem żadnych dalszych wyjazdów ….
Odpowiadając natomiast na Twoje pytanie to kiedy dobiegłem do mety Łemkowymy, czyli biegu na 70 km czułem się wspaniale – już jakieś kilka kilometrów wcześniej przestało mnie cokolwiek boleć, a przekraczając metę czułem się po prostu cudownie! Takiego „strzału endorfin” nie miałem już dawno i mimo skrajnego wyczerpania nie mogłem zasnąć tej nocy. Nie oznacza to oczywiście, że w trakcie biegu nie miałem znacznie gorszych momentów, bo miałem ich całkiem sporo. Przede wszystkim tego dnia biegłem z ledwo wyleczoną kontuzją, a psychicznie byłem świeżo po „ścianie” na maratonie, którą „zaliczyłem” niecały tydzień wcześniej. Tym samym miałem głowę pełną obaw zarówno co do moich fizycznych jak i psychicznych możliwości biegowych tego dnia. Niby wierzyłem, że jestem w stanie „zrobić” ten ultramaraton ale jednak gdzieś w głowie był głos, który poddawał to mocno w wątpliwość….
Żeby lepiej Ci pokazać jak wyglądał ten bieg musisz wiedzieć przebiegnięcie 70 km przy całkiem dobrym, ale dalekim od najlepszego tempie zajmuje około 10 godzin (najlepszym zajęło to nieco ponad 6 godzin). Ja swój pierwszy ultramaraton przebiegłem w niecałe 10 godzin. Uwierz mi – na trasie jest tak wiele czasu do myślenia na różne tematy, że wiele, ale to wiele razy masz czas zwątpić w to, czy dobiegniesz do mety i musisz umieć sobie z tym poradzić. Kiedy jednak kończysz bieg na mecie satysfakcja jest tym większa im więcej takich kryzysów przeszedłeś zwycięsko. Ja przeszedłem ich całkiem sporo i mogę powiedzieć, że kiedy przekroczyłem metę rozpierała mnie duma, ale też wdzięczność dla wszystkich osób, które w ten czy inny sposób pomogły mi to osiągnąć. Nie będę jednak ukrywał, że gdyby nie fizjoterapia, którą miałem przez tydzień przed biegiem i trening mentalny, w którym pomagała mi moja żona Agnieszka Kantorowska, która zajmuje się takimi sprawami pewnie nie byłoby to dla mnie takie proste. Wiadomo – był jeszcze ten czynnik, że bieg był dokładnie w moje urodziny, ale jednak z perspektywy czasu mam wrażenie, że nie był to decydujący czynnik mojego sukcesu.
Wracając jeszcze do Twojego pytania, sam wiesz że zacząłem biegać dokładnie 1 stycznia 2019 r. – ultramaraton przebiegłem 12 października 2019 r. Z całą pewnością nie jestem ani urodzonym biegaczem, ani urodzonym sportowcem. Po prostu byłem zdeterminowany i to zrobiłem. Mówiąc pół żartem, kiedy na trasie opowiedziałem swoją „historię” jednej biegaczce (na biegach trialowych przy podejściach często jest czas żeby porozmawiać z kimś, kto akurat biegnie obok Ciebie), ona po krótkim namyśle powiedziała tylko: „No tak, typowy chłop. Jak sobie coś ubzdura to niezależnie od wszystkie doprowadzi to do celu.” Wiesz czasem trudno powiedzieć, gdzie kończy się determinacja, a gdzie zaczyna szaleństwo, ale ja po prostu czułem, że muszę się sprawdzić w takich biegach i teraz – kiedy to zrobiłem – czuję się wyśmienicie !
Czy prócz przygotowania fizycznego do takiego wysiłku, przygotowujesz się specjalnie pod kątem diety?
Jeśli chodzi o dietę to na pewno nie jestem specjalistą i trudno mi się wypowiedzieć jak powinno się przygotowywać do takiego biegu. W moim przypadku jednak zmian w zakresie diety było bardzo dużo, a jedna z nich miała miejsce przed samym biegiem.
Po pierwsze, końcem lutego 2019 r. przeszedłem na wegetarianizm. To był element wyzwania, które podjąłem razem z żoną – Agnieszką Kantorowską. Przyznam szczerze, że pierwsze kilka dni było mówiąc delikatnie ciężkie. Wtedy nie wyobrażałem sobie życia bez mięsa. Kiedy jednak po kilku dniach zjadłem mięso poczułem się fatalnie. Znowu zrobiłem kilka dni przerwy i znowu zjadłem mięso. Drugi raz było to samo i od tego czasu już nie jem mięsa i mi do niego nie tęskno.
Przed samym biegiem postanowiłem jednak pójść o krok dalej. Trochę będąc zainspirowany książką o ultramaratończyku Scott’ie Jurku „Jedź i biegaj”, a trochę profilaktycznie ze względu na to, że w tamtym czasie w końcu, po wielu latach prób i niepowodzeń, wiedziałem, że rzucę palenie (co mi się udało !!!) zdecydowałem się przejść na weganizm. Nie chodziło tu jednak o jakieś podłoże ideologiczne tylko będąc świadom, że po rzuceniu palenia będę miał tendencję do nadmiernego jedzenia stwierdziłem, że w ten sposób powinienem zapanować nad swoją wagą. Przejście na weganizam nie było mnie wyzwaniem, ale do dzisiaj mam dość często ochotę na ser, czy jajka. Na ten moment nie wiem jeszcze czy będę chciał pozostać weganinem, ale na pewno utrzymam to do czasu gdy mój organizm „uspokoi się” po rzuceniu palenia.
Natomiast, tak jak już wspomniałem moim zdaniem przed takimi biegami duże znaczenie ma głowa i ją bez wątpienia trzeba przygotować. Krótko mówiąc – na trasie raczej więcej rzeczy zachęca Cię do odpuszczenia dalszej przebieżki niż do jej kontynuowania. Przynajmniej w moim wypadku pomogło choćby to że rozłożyłem sobie cała trasę w głowie w ten sposób, że nie biegłem 70 km tylko od jednego punktu żywieniowego do drugiego czyli w odcinkach po około 20 km. Poza tym trzeba było być bacznym na to co zaczyna się dziać w Twojej głowie – przy takim biegu nie jest kwestią czy będzie Cię coś boleć po drodze, a bardziej kiedy, co konkretnie i jak bardzo. Z tym też trzeba się było zmierzyć i wyjść z tego starcia zwycięsko. Tak jak już mówiłem, tu pomogła mi wiedza z treningu mentalnego, której nauczyłem się od Agnieszki Kantorowskiej. To nie są żadne sztuczki, a często czysto informacyjne kwestie, które gdy tylko przywołasz w głowie jesteś w stanie wykrzesać z siebie więcej. Od choćby to, że kiedy głowa mówi Ci, żebyś odpuścił najczęściej jesteś dopiero na poziomie 40% swojej wytrzymałości. Jeśli w takiej sytuacji przywołasz to w głowie, od razu chce Ci się bęc dalej ….
Jesteś w moich oczach mistrzem dyscypliny, dyscyplinę z kolei nabywa się latami. Jakie czynności podjąłeś, aby zacząć wstawać o godzinie 4:30?
Michał, uwierz mi że na pewno są bardziej zdyscyplinowane osoby ode mnie, a jedynie Ty widzisz akurat ten fragment mojego życia, które być może „robią wrażenie”. Oczywiście nie oznacza to, że nie jestem zdyscyplinowany, ale jestem przekonany, że na pewno nie najbardziej ze wszystkich, których znasz !
Nie zmienia to jednak faktu, że wstawanie o 4:30 wymagało dyscypliny i nie będę ukrywał, że nie jest jeszcze tak, że zawsze mi się to udaje wstać o tej właśnie godzinie – staram się jednak żeby pobudka nie była później niż o 5:00 a to raczej udaje mi się już bez większych problemów. Ważne jest też to, że obecnie chodzę spać na pewno przed 23:00, a najczęściej przed 22:30. Kiedyś chodziłem spać nawet po 24:00 i wstawałem o 6:00. Widzisz więc, że ilość snu mi się nie zmieniała. Zmieniło się jednak to, że ten czas wykorzystuje bardziej produktywnie bo przynajmniej w moim przypadku wieczorem często jestem mocno rozproszony otaczającym mnie światem, a w zasadzie tym co się w ciągu dni działo przez co taki wieczór nie zawsze musi być dla mnie najbardziej konstruktywnym czasem w ciągu dnia. Nie było też tak że od razu z godziny 6:00 przestawiłem się na wstawanie o 4:30. To było systematycznie przestawianie pory spania i wstawania o kilka – kilkanaście minut. Ważne jest też to, że zacząłem przesuwać godzinę wstawania co raz wcześniej bo doszedłem do wniosku że utrzymanie wszystkich codziennych rutyn, które chciałem zbudować będzie dla mnie tym prostsze im bardziej przesunę to przed rozpoczęcie dnia pracy. Gdyby miał wykonywać wszystkie moje codzienne rutyny po południu raczej by mi się to na pewno nie udało ….
Czy w ciągu dnia nie czujesz zmęczenia przez godzinę, o której na co dzień wstajesz?
Kiedy przestawiałem się z godzinami spania i wstawania faktycznie miałem taką godzinę w ciągu dnia kiedy byłem nieprzytomny. To było około 14-15 i uczucie zmęczenia utrzymywało się bodaj przez 2 tygodnie. Obecnie nie czuję jednak żadnego zmęczenia w tych godzinach, a pierwszą falę zmęczenia czuję i to bardzo wyraźnie około 21:30. Wtedy też zaczynam już myśleć o tym żeby iść spać po 22 i to mi odpowiada.
A jak wyglądają Twoje poranne rutyny, o których wspomniałeś?
Oj jest tego trochę, ale po kolei:
- za raz po przebudzeniu piję szklankę gorącej wody z cytryną i suplementuję się – to pierwsze z pewnością dobrze wpływa na trawienie, a to drugie … cóż pewnie trzeba by było pytać mądrzejszy ode mnie w tym zakresie żeby się wypowiedzieli które suplementy warto brać. Ja biorę podstawowe witaminy i coś na stawy, które dość mocno obciążam bieganiem
- kolejną rzeczą, która robię są ćwiczenia oddechowe Wima Hofa. Myślę, że panowanie nad oddechem jest ważne i pozwala nam nabrać energii na resztę dnia. Takie praktyki oddechowe zajmują mi około 4-5 minut, ale na chwilę obecną jestem tu tylko amatorem,
- potem medytuję – medytacja trwa między 10, a 15 minut i daje mi dużo jeśli chodzi o umiejętność koncentracji w ciągu dnia. Jeśli ktoś nie miał styczność z medytacją to podkreślę tylko, że nie ma to nic wspólnego z religią, a jest ona praktyką uważności. To naprawdę daje bardzo dużo jeśli chcemy w pełni sił zmierzyć się ze wszystkimi wyzwaniami dnia codziennego. Dzięki medytacji potrafię skoncentrować swoja uwagę na tym na czym chcę, a przynajmniej udaje mi się to znacznie częściej.
- kolejna rzecz, którą robię rano to wypicie porannej kawy i lektura czegoś „dla siebie” – tu nie ma żadnych niesamowitych rzeczy, o których warto by mówić bo jest to około 20 minut na wypicie kawy i lekturę. Jedyne co mogę powiedzieć w tym zakresie to to, że od kiedy zacząłem prowadzić biznes nie miałem czasu, a przynajmniej tak to sobie tłumaczyłem, na czytanie rzeczy innych niż zawodowych tak dzięki ten prostej rutynie jestem w stanie przeczytać nawet po 2 książki w ciągu miesiąca jeśli są odpowiednio krótkiem,
- następnie są ćwiczenia – tu bardzo długo było to wyłącznie bieganie. Ostatnio zauważyłem jednak, że nie koniecznie prowadzi mnie to do progresu, a co gorsza zaliczyłem kilka urazów. Dzięki temu zacząłem eksperymentować i obecnie poza bieganiem ćwiczę trochę jogę. Powiem szczerze, że to bardzo wymagające ćwiczenia ale dzięki nim człowiek staje się zdecydowanie bardziej rozciągnięty i elastyczny. Jogę ćwiczę z Youtubem, a do ćwiczeń używam tylko maty, więc w zasadzie te ćwiczenia niczego nie wymagają. Jeśli chodzi o bieganie to teraz już poszukuje jakiś informacji na temat jak robić to lepiej ale kiedy zaczynałem to po prostu biegałem. Na samym początku nie trzeba tez jakiś przesadnie dobrych butów – teraz jednak, biegając po kilkaset kilometrów miesięcznie inwestuje w takie rzeczy jak obuwie. Ćwiczenia fizyczne zajmują mi od 40 minut do 60 minut na tygodniu i przeciętnie 2-3 godziny w dni wolne.
- kolejną rutyną jest dla mnie zimy prysznic – nie chcę się wypowiadać na temat jego właściwości zdrowotnych, ale na pewno mogę powiedzieć, że daje niezłego „kopa” na resztę dnia, ale też bez dwóch zdań łatwiej mierzyć się z przeciwnościami losu jeśli już z samego rana zmierzyłeś się z zimną wodą pod prysznicem. Poza tym od 2018 r. jestem morsem i w ten sposób przygotowuje się do sezonu,
- ostatnią rutyną jest codzienne ścielenie łóżka – kiedy pierwszy raz usłyszałem, że taką rade dał kiedyś amerykański generał William H. McRaven wszystkim tym, którzy chcą zmienić świat wydało mi się to mocno dziwne. Jednak, gdy pewnego razu stwierdziłem, że spróbuję podejść do tego jako do elementu kontroli nad rzeczywistością faktycznie zauważyłem, że gdy wychodząc z domu kontroluję tak trywialną rzecz jak to czy moje łóżko jest pościelone do świata wychodzę z poczuciem kontroli rzeczy, a nie tego że to wszystko w koło mnie kontroluje. Wiem, brzmi dziwnie, ale jeśli ktoś tego nie robi myślę, że po prostu powinien spróbować – w najgorszym razie będzie wracał do domu z pościelonym łóżkiem.
Wygląda jakby rano robił nie wiadomo ile rzeczy ? To tylko pozory, całość tych rutyn z wypiciem kawy i czytaniem książki zajmuje mniej niż dwie godziny a przecież niezależnie od tego, o której wstajesz to raczej niewątpliwie też poświęcasz czas na prysznic przed pracą, czy na poranną kawę. Tak więc, faktycznie co rano na swoje rutyny poświęcam pewnie około półtora godziny, ale dzięki temu mam zdecydowanie więcej energii w ciągu dnia ! W każdym razie, wstając o 4:30 robiąc wszystkie swoje rutyny, wyprowadzając psa na spacer i przygotowując śniadanie z dziećmi na 8 jestem w firmie.
Jesteś na etapie przechodzenia na weganizm, co jest dla Ciebie w tym najtrudniejsze?
Hehe na ten moment chyba to, że nie je się jajek ani sera białego czy żółtego. Wszystkie te produkty bardzo lubiłem …. Jest też oczywiście większy problem z ugotowaniem czegoś bardziej wymyślnego, ale to kwestia czasu i poznania dobrych przepisów. Zdecydowanie większe problemy miałem z przejściem na wegetarianizm, ale teraz czuje się z nim bardzo dobrze ! Przy czym tak jak wspominałem, nie traktuje tego jeszcze jako decyzję na całe życie, chociaż też nie wykluczam, że tak się stanie …. Na pewno na biegach można poznać wiele osób, które są mocno „zakręcone” na tym punkcie i aż miło ich posłuchać !
Prowadzisz własny biznes, jesteś prawnikiem. Co w kontekście zmagań zawodowych daje Ci bieganie i coraz bardziej zdrowy tryb życia, który reprezentujesz.
Na pewno po prostu czuję się znacznie lepiej. Tak szczerze to przede wszystkim to dzięki temu zyskuję. A mam tu dość duże porównanie. Wcześniej może nie było tak żebym się źle odżywiał w sensie gazowanych napoi, czy fast foodów bo tego nie jadłem, ale miałem około 20 kg nadwagi co wcale nie jest korzystne dla człowiek. Do tego paliłem jak smok i tu wcale nie przesadzam! W tym roku pozbyłem się obu tych przypadłości, chociaż jak rzucenie palenia było dla mnie dużym problemem, tak teraz ewidentnie wpłynęło ono niekorzystnie na ilość jedzenia, które dziennie konsumuję, ale robię wszystko żeby mieć to pod kontrolą.
Wydaje mi się też, że bieganie nauczyło mnie znacznie większej odporności psychicznej. Może nawet nie była to kwestia samego biegania a tego, że cały czas chciałem pokonywać kolejne kilometraże w bieganiu, a do tego poza nogami potrzeba bardzo silnej głowy, czy jak kto woli – silnej woli. Tu wydaje mi się, że w dużej mierze pomogła mi rady od żony dotyczące treningu mentalnego, o których już wspominałem.
Finalnie zyskałem dużo spokoju, opanowania, ale też zacięcia i umiejętność „dociśnięcia” na koniec i to niezależnie od tego, czy wcześniej wszystko poszło zgodnie z planem, czy wręcz odwrotnie.
Absolutnie nie. Na WF w liceum nie ćwiczyłem prawie wcale bo nie lubiłem, a wfista wychodził z założenia, że WF ma sprawiać przyjemność. Na studiach nie ćwiczyłem wcale, a do tego osiągnąłem swój punkt krytyczny jeśli chodzi o wagę czyli 105 kg. Rok później straciłem 30 kg i doszedłem do 75 km. Niestety, prawda jest tak, że wtedy straciłem te kilogramy przez to że zacząłem palić. Na szczęście tuż po studiach miałem kilka lat na sportowo. Nie aż tak jak teraz, ale miałem. Potem znowu była przerwa – urodziła mi się córka, budowałem biznes. Wydawało mi się, że trzeba przestać chodzić na siłownię – okropnie się myliłem. Teraz wiem, że porzucenie wtedy sportu było jedynie wynikiem złej organizacji mojego czasu, a nie kwestią prowadzenia biznesu, czy tego, że gdy się ma dziecko to trzeba zrezygnować ze wszystkich rzeczy, które robiło się dla siebie. Oczywiście obie te kwestie są wymagające i trzeba się zorganizować, ale jest to w pełni możliwe !
Prócz prowadzenia własnego biznesu, jesteś również tatą dwójki małych dzieci. Jak organizujesz się czasowo, aby znaleźć na to wszystko czas?
Oj tu daleki jestem od ideału i na pewno nie mogę się podawać jako wzór do naśladowania. Niestety, jak obaj wiemy sprawa wygląda tak, że nie można mieć wszystkiego, a też nie jest możliwe rozdzielenie siebie „po równo” między różne sfery życia. To co mogę powiedzieć na pewno to, że chcę spędzać z dziećmi maksymalnie dużo czasu. Niestety nie zawsze oznacza to, że realnie spędzam go z nimi dużo. Co gorsza, nie raz jest tak, że nie jestem w stanie „wyrwać się” głową z pracy przez co czas z dziećmi spędzam niekiedy mało efektywnie. Jeśli chodzi o ten ostatni problem to na pewno pomaga medytacja bo wpływa na to, żebym częściej był w stanie przełączyć się kontekstowo i fizycznie wychodząc z pracy faktycznie przestawał być prawnikiem – przedsiębiorcom, a zaczynał być ojcem i mężem. Oczywiście wszystkie te konteksty mojego życia się ze sobą w pełni przeplatają jednak chodzi tu po prostu o to na czym w danym momencie się koncentrujemy i który kontekst jest dla nas nie tyle ważniejszy co w którym z nich w danej chwili bardziej chcemy być.
Nie ukrywam jednak, że ostatnio wiele zmian w życiu dokonuje właśnie dla tego żeby moje dzieci miały dobry przykład płynący z mojego postępowania i żeby kiedyś w przyszłości – przynajmniej czasem – chcąc dokonać jakiegoś trudnego wyboru przeszło im przez myśl jako wskazówka w poszukiwaniu rozwiązania to co ja bym zrobił w takim przypadku. Chociaż chcę też wyraźnie podkreślić, że absolutnie nie należę do rodziców, którzy chcieliby żeby dzieci poszły w ich ślady – po pierwsze trudno mówić co będzie za 20 lat jeśli chodzi o sytuację rynkową, chociaż trzeba powiedzieć, że na pewno będzie ona znacznie różna niż obecnie. Po drugie, chcę wiedzieć, że moje dzieci samodzielnie podjęły decyzję odnośnie tego co chcą w życiu robić.
Jak myślę nad Twoim pytanie to na pewno myśl o zdrowiu moich dzieci było główną przyczyną tego, że już od dawna chciałem rzucić palenie. Wiadomo, że jeśli bym palił to mówienie do moich dzieci, że to jest niezdrowe byłoby mocno zakłamane. Teraz czuję, że jeśli utrzymam niepalenie to będę mógł im nie tylko powiedzieć, że to jest nie zdrowe – gdyby same chciały kiedyś palić – ale też opowiedzieć swoją historie, która być może da im do myślenia.
Krótko mówiąc, staram się tak postępować żeby dawać swoim dzieciom przykład i choć nie zawsze mi się to udaje to niewątpliwie cały czas się staram. Staram się też tak organizować każdy dzień żeby dla rodziny znaleźć maksymalnie dużo czasu kiedy jestem nie tylko (fizycznie) obok nich, ale i (psychicznie) z nimi. Efekty są różne ale cały czas szukam rozwiązań jak zwiększyć moją skuteczność w tym zakresie ….
Co jest Twoim największym zmaganiem zdrowotnym?
Przyznam szczerze, że nie mam obecnie niczego co mógłbym tak określić natomiast jeśli miałbym coś wymienić to na pewno byłoby to utrzymanie obecnej formy i kondycji. W kontekście zdrowia w 2019 r. rzuciłem cukier, mięso i palenie, eksperymentowałem z długotrwałą zupełną abstynencją i zrzuciłem 20 kg więc na chwilę obecną raczej chciałbym po prostu utrzymać to co osiągnąłem. Żeby było zabawniej dla przykładu utrzymanie wagi jest dla mnie obecnie trudne dla tego, że rzuciłem palenie – każdy kto rzucał palenie wie jak bardzo chce się wtedy jeść, a to wpływa niestety na wagę ! Co prawda, ja znalazłem na to rozwiązanie takie, że jem wtedy marchewkę, która raczej mniej drastycznie wpływa na utrzymanie wagi niż dla przykładu ciastka, ale jednak zjedzenie w tygodniu kilku kilogramów marchewki jednak też może na wagę wpłynąć …. Ale z drugiej strony, jeśli przez najbliższe 10 lat miałbym tylko takie problemy ze zdrowiem to byłbym bardzo ale to bardzo nie tylko zadowolonym, ale i zdrowym człowiekiem ! W każdym razie mam poczucie, że ewidentnie jest to mój najzdrowszy rok w całym moim życiu i moim celem jest utrzymanie tego poziomu zdrowego stylu życia już zawsze przy czym nie w wymiarze radykalnym, a po prostu zdrowym i zbilansowanym sposobie na siebie !